W atmosferze tajemnicy
Goście otwarcia wystawy „Stanisław Górecki. Rysunek. Malarstwo” w środowe popołudnie 4 lipca mieli możliwość uczestniczenia w uczcie artystycznej, którą zapewnił rzeszowski rysownik, grafik i malarz, twórca rangi ogólnopolskiej, udostępniając w brzozowskim muzeum 41 rysunków i 1 kompozycję malarską. Prace, utrzymane w krakowskiej szkole rysunku i prezentujące wybitne, klasyczne walory okazały się żywym świadectwem rewelacyjnej ręki mistrza, który wprawdzie niejednokrotnie sięga po nowe środki wyrazu, lecz przede wszystkim pozostaje wierny tradycyjnym narzędziom, zwłaszcza ołówkowi, a także długopisowi czy kredce. Doceniając zalety i możliwości programów komputerowych, stara się przestrzegać studentów przed ich nadmiernym wykorzystywaniem i zatracaniem własnej inwencji i kreatywności. Nie krytykując przesadnie nowatorskich rozwiązań, na ogół nie dopuszcza w swojej twórczości zmian o charakterze radykalnym.
Sam zresztą, odwołując się do pierwocin i znaczenia rysunku, przyznał w jednej ze swoich wypowiedzi, że ten był „od najdawniejszych czasów […] przekazem informacji o naturze, a także sposobem porozumiewania się człowieka. Jest on prosty w realizacji, pozwala na szybkie wyrażanie emocji i informacji o relacjach, jakie zachodzą między człowiekiem a jego otoczeniem. Na przestrzeni wieków odgrywał bardzo ważną rolę w rozwoju cywilizacji i sztuki. Posługiwali się nim nie tylko artyści, ale i przedstawiciele wszystkich dziedzin nauki i zawodów. Rysunek stał się pierwszym zapisem pomysłu, pomagał w rozwijaniu następnych jego etapów w dziedzinach artystycznych i użytkowych. Z czasem umacniał swoją pozycję w sztuce, początkowo jako szkic do obrazu, rzeźby, malarstwa, architektury i wszelkich rodzajów projektowania. Uniwersalny w każdym aspekcie, przyczyniał się do twórczego rozwoju wielu dyscyplin i dziedzin. Jego aktywne i artystyczne znaczenie zmieniało się w różnych okresach historycznych. Dopiero w wieku XX, a szczególnie w jego drugiej połowie, rysunek rozwinął się jako samodzielna dyscyplina twórcza. Stało się to głównie dzięki zwróceniu do tradycji, powrotowi do stosowania podstawowego warsztatu: ołówka, kredki lub węgla”. Kończący w br. pracę akademicką rzeszowski wykładowca dodaje, że „współcześnie wyodrębniły się dwie drogi rozwoju rysunku. Niektórzy artyści widza jego pomocniczą rolę i traktują jako zapowiedź i wstęp do realizacji pomysłów, duża grupa twórców natomiast pogłębia analizę rysunku, bogactwo walorów i kompozycji, co doprowadza do traktowania go jako ostateczną wypowiedź artystyczną”.
Prowadzący wernisaż w muzeum nawiązał jednak do wizytówki rysunku profesora. Powiedział m.in.: „Niewątpliwie do truizmów należy konstatacja o tym, że światło wraz z towarzyszącym mu cieniem stanowi składnik decydujący i konstruujący wizualne odczuwanie głębi. Zmysł prawidłowego wzroku dostrzega i niemalże automatycznie analizuje bowiem tę specyficzną i zagadkową falę elektromagnetyczną, a poprzez jej odbicie od powierzchni charakteryzujących się rozmaitymi właściwościami refleksyjnymi tworzy trójwymiarową rekonstrukcję struktury, tekstury i faktury widzianego obiektu. Artyści od dziesięcio- i stuleci stosują różne sposoby, metody i narzędzia, by efektem trójwymiarowości oczarować, zaintrygować, spotęgować teatralizację przestrzeni obrazowej i wywoływać emocje, a czynią to przecież nie za pomocą samego światła, lecz jego iluzji przelanej na papier, tekturę, płótno, deskę, blachę, szkło czy inne podobrazie.
Tym fenomenalnym czynnikiem i jakże bogatym w znaczenia symbolem, od wieków analizowanym i praktykowanym w sztuce, zajmuje się również autor prezentowanych rysunków i obrazów – wprawdzie urodzony w Wałbrzychu (1948), ale poniekąd brzozowianin, jako że dzieciństwo spędził w nadstobnickim grodzie, absolwent Wydziału Grafiki w krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych w pracowniach profesorów: Włodzimierza Kunza z litografii, Mieczysława Wejmana z metalu i Witolda Chomicza z ilustracji książki (1974), prowadzący zajęcia w Instytucie Wychowania Artystycznego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie (1974–1997), Europejskiej Akademii Sztuk w Warszawie (1992–1993), Instytucie Edukacji Artystycznej Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Sanoku (2002–2012), profesor zwyczajny i kierownik Zakładu Rysunku w Wydziale Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego (1995–2018), prowadzący dyplomującą pracownię rysunku, laureat licznych wyróżnień, m.in. Nagrody Ministra Nauki (2003), uczestnik setki wystaw zbiorowych i bohater ponad stu ekspozycji indywidualnych. Chciałoby się powiedzieć, że prof. Stanisław Górecki (skądinąd absolwent technikum elektrycznego, do czego z humorem niekiedy nawiązuje) ze światłem nie eksperymentuje, nie musi tego czynić, ponieważ opanował jego tajniki i obecnie po mistrzowsku przedstawia jego układ, zakrzywienie, ugięcie, kontrast, natężenie i inne estetyczne i wizualne parametry. Jednak chyba każdy artysta pokorny wobec swojego tworzywa (a poprzez to wielki) nie odważyłby się postawić tak kategorycznej tezy. Zatem i my nie mamy śmiałości na tak stanowcze wyznanie, jednak nie przeszkadza nam to w opisie odczuwanych wrażeń. Liryczne prace rzeszowskiego wirtuoza rysunku żyją swoim życiem, wykazują się nieczęsto spotykaną zwiewnością, subtelnością, a nawet w pewnym stopniu przeźroczystością. Właśnie po tym możemy poznać kunszt ręki, gdyż »sportretowanie« efektów ułożeń i muśnięć świetlnej fali do łatwych zadań nie należy. Jest to tym bardziej istotne, jeśli uświadomimy sobie, że światło nadaje sens dziełom rysowników.
Nie tylko na ten aspekt zwrócił uwagę arcymistrz grafiki artystycznej Stanisław Wójtowicz w szkicu „Pictura linearis, czyli rysunki Stanisława Góreckiego”, stwierdzając: „Ołówek i długopis są, jak się okazuje, wystarczająco dobrym narzędziem do przedstawienia właściwych form i ich wzajemnych relacji oraz działania światła o zróżnicowanej intensywności i natężeniu. Linie o heterogenicznym przebiegu i zagęszczeniu tworzą rozświetlone przestrzenie sąsiadujące z tymi, gdzie cień ledwo nie przechodzi w przeczernienie. W rysunkach wykonanych dodatkowym efektem jest bogactwo faktur, podkreślające nastrój tajemnicy kryjącej się w pozornej plątaninie linii zastępującej klasyczne kreskowanie. Atmosfera tajemnicy jest również obecna w małych formatach, ukazujących formy w ujęciu syntetycznym, mimo to – a może właśnie dlatego – sprawiające wrażenie wziętych z kosmicznego bezkresu. Inspiracją […] prac było oddziaływanie natury, skłaniające do jego interpretacji podczas rysowania. Te »objaśnienia«
podobne są do współczesnych przekładów z pradawnego języka, w którego dźwiękach brzmi plusk wody w wartkim strumieniu, łoskot głazu toczącego się po stromym zboczu, huk fali bijącej w skaliste wybrzeże, szum powietrza poruszanego skrzydłami ptaka… Rysunki Stanisława Góreckiego, obrazy utworzone z linii pobudzają wyobraźnię, łącząc odbiorcę z różnymi formami rzeczywistości artystycznej. Podzielając przekonanie artysty o znaczącej wartości rysunku w poszukiwaniu własnej tożsamości w różnych dziedzinach sztuki i życia, przyjrzymy się raz jeszcze kreskom cieńszym niż źdźbło trawy”.
Sam autor mniej poetycko, choć rzeczowo opisał swoją przygodę ze sztuką. Kilka lat temu podczas II Konferencji Rysunku „Rysunek – przestrzeń realna – przestrzeń kreowana” w Gdańsku wyznał: „Mój dialog z rysunkiem trwa, jego podstawę stanowi korzystanie z niektórych własnych doświadczeń i poszukiwanie nowych rozwiązań. Nie czuję potrzeby dokonywania radykalnych zmian na mojej drodze twórczej. Doceniam wszelkie odkrycia artystyczne u innych – o ile są następstwem słusznych i prawdziwych wartości, które sprawdzają się w czasie, nie wynikają z mód i szybko przemijających tendencji. Doceniam programy komputerowe, nie są to narzędzia pracy całkowicie mi obce. Czasem traktuję je jako rozpoznawanie nowych możliwości. Ten warsztat wymaga jednak pewnego podporządkowania się. Pracując na komputerze, można uzyskać zbliżone, a nawet precyzyjniejsze efekty. Doceniam to wszystko, ale osobiście nie widzę dla siebie lepszych narzędzi niż ołówek, kredka czy długopis. Cieszy mnie fakt, że na wystawach i konkursach współczesnego rysunku dominującą przewagę stanowią prace powstałe z tradycyjnego warsztatu i ich wysoki poziom jest wynikiem wolnego, nieskomplikowanego warsztatowo procesu twórczego oraz sprawdzonej skuteczności i możliwości bezpośredniego zapisu. Rysunek w przyszłości coraz bardziej będzie obecny w działalności artystycznej, będzie odgrywał ważną rolę w rozwoju innych dziedzin obejmujących działalność człowieka. Jego znaczącą wartością jest dostępność przy poszukiwaniu własnej tożsamości w różnych dziedzinach sztuki i życia”.
Bohater wystawy podczas jej otwarcia wspomniał m.in. o wspólnej z małżonką – prof. Marią Siutą-Górecką – decyzji przeniesienia się z uczelni lubelskiej do Rzeszowa, gdzie dzięki zabiegom Aleksandra Bentkowskiego tworzono uniwersytet. Podzielił się satysfakcją z faktu, iż młodzież z południowo-wschodniej części Polski ma możliwość zgłębiania tajników i rozwijania talentów artystycznych w stolicy Podkarpacia, choć dodał, że „wtedy studenci mogli studiować; teraz to jest trudniejsze, często muszą równolegle pracować i nie jest tak łatwo na Wydziale Sztuki w Rzeszowie”. Wspomniał o inicjatywie tworzenia grupy twórczej spośród absolwentów tak, aby więzi nie osłabiały się, lecz przyczyniały do ustawicznego rozwoju, organizowania wystaw, plenerów i innych przedsięwzięć z zakresu sztuki. Żartobliwie nawiązał do młodzieńczego wątku edukacyjnego i ukończenia technikum elektrycznego, mówiąc: „Widocznie elektryka dobrze działa. Mam jakąś elektryczność w sobie, nie aż tyle woltów, ale ona jest. To jest w mózgu i działa na zasadzie elektryczności. Czasami za bardzo zadziała”.
Równie ciepło i z sympatycznym dystansem profesor udzielił życiowej rady młodym adeptom sztuk wizualnych słowami: „Rysunek jest bardzo tani (studentom to właśnie mówię) […]. Wyprodukowanie […] kosztuje 3 zł. Gdy się go sprzeda, jest wielokrotność tego i to już jest duża cena. Natomiast gorzej jest z malarstwem, z rzeźbą – jeszcze gorzej, choć jeszcze więcej można zarobić. Mówię o tym, bo ze sztuki jednak trzeba żyć. Myślę, że to się zacznie, gdy zaczną pojawiać się ludzie bogaci, to będą kupować. Na zachodzie tak jest, że w mieszkaniach jest sztuka współczesna, a jeśli nie ma, to z takim się nie zadają sąsiedzi. Tak było np. w latach osiemdziesiątych […] To u nas powoli, powoli rozwinie się i będzie to sztuka poważnej rangi. To dzięki temu, że są uczelnie kierunkowe […] w ostatnich latach dużo ich przybyło”.
Wiesław Orlik – były nauczyciel profesora w technikum elektrycznym w krośnieńskiej Turaszówce, utrzymując się w pełnej życzliwego humoru konwencji, zapytał o to, czy bohater kiedyś został porażony prądem i co było powodem nauki w technikum elektrycznym, z czego wywiązał się między dwoma panami zabawny dialog. Pogratulował ponadto wystawy i wspomniał o dziejach szkoły w Turaszówce.
Profesor Stanisław Górecki zachęcił utalentowaną młodzież do rozwijania talentów. Natomiast jako świeżo upieczony emeryt zadeklarował intensyfikację swojej twórczości w zakresie rysunku, skoro „malowanie, rzeźbienie, rysowanie jest ciągiem dalszym, nie czuje się tego przejścia, a spotkać się z kolegami i porozmawiać można zawsze”. Słowa te stanowiły kanwę zwiedzania ekspozycji, a także rozmów kuluarowych, w których bezpośredni dialog z mistrzem pozwala na lepszy kontakt niż w wypowiedzi oficjalnej.
M.A.J.
fot. MK