O miłości Boga do człowieka

Potrzeba tworzenia legła u zarania i u podstaw egzystencji gatunku ludzkiego. Niezależnie od tego, czy dotykała uzyskania wygodniejszego z utylitarnej perspektywy przedmiotu, czy odwoływała się raczej do czegoś bardziej „wzniosłego” – stanowiła siłę motoryczną życia wspólnot i/lub jednostek. Aspekt kulturotwórczy uzyskiwał w tym kontekście walor transcendentny, o ile ukierunkowany był na sferę sakralną, pozostającą poza możliwościami poznania pięcioma podstawowymi ludzkimi zmysłami.

Sztukę odnoszącą się do tej problematyki od 47 lat „praktykuje” z powodzeniem strzyżowianin Stanisław Śliwa, którego wystawa w piątek 10 sierpnia została udostępniona zwiedzającym brzozowskie muzeum. Autor – emerytowany mechanik-diagnosta silników i pojazdów samochodowych, a także nauczyciel zawodu – realizuje swoją plastyczną pasję, wypowiadając się obrazami olejnymi, rzeźbami, płaskorzeźbami i wycinankami. Pociąga go przede wszystkim tematyka wprost przywołująca sceny ewangeliczne i postacie świętych, ale i poprzez pejzaże, martwe natury czy inne ujęcia nawiązuje do bardzo szeroko pojętego sacrum. Poniekąd w nawiązaniu do biblijnej przypowieści nie ukrył w ziemi swoich talentów, lecz je pomnożył i podzielił się nimi. Udostępnił je m.in. w ramach prawie 130 wystaw indywidualnych i zbiorowych, głównie w kraju, ale także poza jego granicami. Jego prace znalazły się w muzeach w Bolesławcu, Grenoble, Nyírbátor, Rzeszowie, Strzyżowie, Tarnobrzegu, a także w kolekcjach osób prywatnych w Austrii, Holandii, Iraku, Kanadzie, Niemczech, Polsce, Słowacji, Stanach Zjednoczonych i Włoszech. Dorobek artystyczny strzyżowianina zaowocował m.in.: nagrodą specjalną ogólnopolskiego konkursu „Malowany dzban” w Warszawie w 1979 r. oraz wyróżnieniami w konkursie „Motyw pracy w twórczości ludowej” w Rzeszowie w 1977 r., w II Wojewódzkiej Wystawie Malarstwa Amatorskiego „Ziemia rzeszowska” w Wojewódzkim Domu Kultury w Rzeszowie w 1995 r., w III Wojewódzkiej Wystawie Malarstwa Amatorskiego w tej samej placówce w 1997 r. i w II Wojewódzkim Biennale Rzeźby Nieprofesjonalnej im. Antoniego Rząsy w Rzeszowie w 2002 r. Autor został uhonorowany m.in.: Medalem Czterdziestolecia Polski Ludowej za krzewie-nie kultury, medalem „Primus inter pares”, nagrodą w strzyżowskim konkursie „Wybieramy kreatywnych regionu”, Nagrodą Świętego Michała w kategorii osiągnięć zasługujących na wyróżnienie i tytułem „Zasłużony dla miasta i gminy Strzyżów”.

Podczas brzozowskiego wernisażu bohater powiedział wprost o swojej pasji: „Nie mam żadnego wykształcenia w tym kierunku. Jestem samoukiem. […] Myślę, że jeśli artysta chce być artystą, musi dbać o to, by jego prace nie były sztuczne, lecz naturalne. Najbardziej leży mi na sercu malarstwo sakralne. Liczy się dla mnie Chrystus jako Bóg-człowiek. Mam wiele prac na ten temat, niektóre niedokończone. […] Stare przysłowie mówi, że bez Boga ani do proga. […] Maluję wszystko za wyjątkiem dzieci – to jest temat dość trudny i delikatny, kiedyś trzeba go będzie zrobić. […] Mam się za twórcę ludowego”. Refleksja doświadczonego twórcy służyła również jako kanwa komentarzy do konkretnych epizodów z kart Pisma Świętego. Pewnym zaskoczeniem okazała się autorska interpretacja jednego z jego wierszy.

Przegląd prac Stanisława Śliwy wydawał się potwierdzać obserwację, iż proponuje widzom zwrócenie uwagi na zasadę, która stanowi podstawę teologii chrześcijańskiej, a zatem nie musi być akceptowana przez każdego odbiorcę, a opierającą się o następującą frazę myślową: „Bóg istniał przed powstaniem wszechświata i wszechświat stworzył. Wszechświat powstał zatem z Boga, z wszechświata powstał świat, a ze świata powstał rodzaj ludzki. Bóg jest transcendentny, ponieważ całkowicie różni się od wszystkich stworzeń, przekracza je swoim rodzajem istnienia i bytu. Przekracza wszystko: stworzenia, świat, historię”. Strzyżowski artysta-samouk stara się w takim rozumieniu poruszyć odbiorcę swojej sztuki, by ten zauważył, że Stwórca jest wszędzie obecny przez swoją istotę, jest immanentny w odniesieniu do bytów stworzonych, że to właśnie w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy.

Twórczość Stanisława Śliwy wpisuje się w sztukę sakralną – oczywiście nie w najwęższym jej znaczeniu, odnoszącym się do przedmiotów wykorzystywanych liturgicznie w świątyni lub innym miejscu świętym – lecz rozumianą jako umiejętność, która spełnia funkcje zakorzenione w duchowości: wychowując, wzbudzając postawy prospołeczne, wzywając do dialogu, pomagając wiernym, łącząc odbiorców w dziele uczestnictwa, przekazując nadzieję. Pół wieku temu urszulanka s. Maria Kinga Strzelecka snuła na ten temat ciekawą refleksję: „Sztuka sakralna jest równocześnie produktem ludzkiej twórczości, elementem kultury, znakiem objawienia, wyrazem religijnego przeżycia, przekazem tradycji, pośrednikiem świadectwa. Kolejność zagadnień związanych z problemem jej teologii można by więc różnie ustawiać, zależnie od punktu wyjścia i kryterium obranego jako czynnik porządkujący”. Strzyżowski plastyk nie narzuca swojego porządku wartości, pozostawia obserwatorowi wolność wyboru i interpretacji, a jednak owa religijna iskra staje się wyraźnym mottem eksponowanych prac.

Powstawały one, przeistaczając się od konceptu, z którym utożsamił się autor, poprzez jego trud jak najwierniejszego wyrażenia swojej wizji za pomocą realnego materiału, zmaganie się z tym tworzywem aż po osiągnięcie zamierzonego efektu. Zatem w działaniu dzieło sztuki jest jednoznacznie efektem pracy ludzkiej; zawiera także elementy właściwe człowieczej naturze – materię i ducha, ale posiadać może dodatkowo głębię, która odnosi się do bytu absolutnego. Dołącza do tego wymiaru refleksja nad paradoksem: czy człowiek niewierzący w Boga osobowego albo niespełniający praktyk religijnych jest w stanie tworzyć dzieła nawet nie tyle religijne, co sakralne w szerszym znaczeniu; czy może przekazać wiernie te treści, których sam nie potrzebuje we własnej wizji świata i którymi nie żyje w swojej codzienności.

Powracając do twórczości Stanisława Śliwy, należy zauważyć, że tematyka jego scen biblijnych nie szuka zawiłości, nie jest obliczona na zaszokowanie widza czymś dotychczas nie odkrytym, wprost przeciwnie – klarownym przekazem wskazuje na istotę misji Mistrza z Nazaretu – ukazanie miłości Stwórcy ku ludziom i pochylenie się Syna Bożego nad człowiekiem – istotą, żyjącą problemami drobnymi i poważnymi, zwykłymi i trudnymi do uniesienia. Rolę takich właśnie malarskich „slajdów” pełnią trzy obrazy, niestanowiące tryptyku, choć zainstalowane obok siebie: „Chrzest Jezusa w Jordanie”, „Wesele w Kanie Galilejskiej” i „Cudowny połów ryb w Jeziorze Tyberiadzkim”. Zewnętrzne upodobnienie się Jezusa w postępowaniu do przeciętnego człowieka w przyjęciu obmycia z rąk Jana Chrzciciela, przemienienie wody w wino dla biesiadników pod presją wstydu młodej pary czy zdopingowanie rybaków w ich niepowodzeniu staje się tak zwyczajne, że aż nadzwyczajne, właściwe jedynie komuś wyjątkowemu – Bogu-człowiekowi, który najlepiej rozumie ludzkie bolączki, trudy, rozgoryczenia, rozczarowania, obawy, smutki, ale również pokazuje drogę przezwyciężenia tych problemów poprzez ufność. Sztuka strzyżowskiego artysty posługuje się właśnie tym środkiem: wyakcentowaniem miłości Boga do człowieka w zwyczajnej, zdałoby się rodzajowej scence z życia każdej i każdego z nas. A ponadto… emanuje gorącą zachętą do radowania się z daru życia.

Ciepła atmosfera spotkania udzieliła się publiczności. Prezes zarządu rzeszowskiego oddziału Związku Plastyków Artystów Rzeczpospolitej Polskiej Anna Pacuła-Cyzio wyraziła satysfakcję z faktu, że bohater wystawy, a zarazem członek stowarzyszenia, tak wrażliwie dzieli się z otoczeniem swoim talentem.

 M.A.J.

fot. ag, MK, M.A.J.