Poszukiwanie materii i ukazanie zmienności w życiu

Nie tylko współcześni twórcy starają się odnosić swoje dzieła do czasu i miejsca, w którym żyją; co ciekawe, nawet jeśli koncentrują się na próbach ukazania przeszłości. Zawsze malarz czy rzeźbiarz pracujący nad obrazem lub trójwymiarowym wizerunkiem, ukazującym postacie bądź wydarzenia historyczne, stara się przekazać ważną jego zdaniem informację o współczesności. Staje się zatem jakby komentatorem swojej rzeczywistości, choć wyobrażonej za pomocą „hologramu” sprzed lat. Jakże bardziej artysta podejmujący „bieżącą” problematykę uwiecznia to, co z jego perspektywy wydaje się warte opisania. Rejestracja zmienności w życiu jest więc wspólnym mianownikiem dla twórców wszystkich epok i nurtów, co być może wpisuje się w konstatację anonimowego autora „Retoryki dla Herenniusza” stwierdzającego, że zmienność sprawia przyjemność. Niewykluczone, że niejeden mistrz pędzla, dłuta czy innego artystycznego narzędzia podpisałby się pod refleksją prof. Antoniego Kępińskiego: „Człowiek pociesza się, że jutro będzie inaczej. W poczuciu zmienności tkwi zawsze nadzieja lepszego. Poczucie to broni człowieka przed beznadziejnością nawet w tych sytuacjach, które, obiektywnie biorąc, są beznadziejne. Tylko nad światem depresji napis jest identyczny jak ten, który Dante postawił nad bramami piekła: »Porzućcie wszelkie nadzieje«. W depresji nie ma już przyszłości, panuje w niej wieczność ciemnej teraźniejszości i równie ciemnej przeszłości”. Spostrzeżenie krakowskiego psychiatry i filozofa może odnosić się zatem w takim samym stopniu do twórczości radosnej i posępnej; niosącej nadzieję, jak i trwogę; posługującej się wizją świetlistą bądź mroczną.

Zagadnienie wariabilizmu nierzadko kojarzone bywa z tzw. obiegową „prawdą” o tym, jakoby zmienność była cechą charakterystyczną kobiet. Utrwalał to przekonanie tak Wergiliusz w „Eneidzie”, jak Verdi w „Rigoletcie”, człowiek wykształcony, jak i kierujący się mądrością życiową, magnat i włościanin, krezus i żebrak; i tak się potoczyły losy krótkiego zdania, że traktowana humorystycznie myśl stała się nieomal pewnikiem przypisującym paniom niestałość w znaczeniu sercowym i nie tylko.

Uznając damy za rzeczywiste autorytety w kwestiach zmienności i zmian, warto spróbować spojrzeć również na sztukę z ich dystansu i punktu widzenia, a przy tym nie kierować się ani poglądami antykobiecymi, ani ideologią profeministyczną. Okazję ku temu sprawiła czerwcowa wystawa w brzozowskim muzeum pt. „Interpretacje”, obejmująca prace dwóch bohaterek, które mają wiele wspólnego. Pochodzą z sąsiednich miast – Maria Siuta-Górecka – z Zagórza, a Barbara Gancarz-Blonski – z Sanoka. Ukończyły studia w Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, zdobywając dyplomy pod kierunkiem mistrzów tego gatunku – pierwsza z nich u prof. Antoniego Hajdeckiego, a druga u prof. Bogusza Salwińskiego. Obydwie realizowały się w pracy nauczycieli akademickich – artystka z Zagórza w uczelniach Lublina i Rzeszowa, zaś twórczyni z Sanoka w Uniwersytecie Rzeszowskim. Udostępniona do zwiedzana ekspozycja w trakcie wieczornego wernisażu 1 czerwca zgromadziła miłośników sztuki, wśród których honorowe miejsce zajęła krośnieńska malarka Magdalena Wyżykowska-Figura, inicjatorka wydarzenia. Obecna była prof. Maria Siuta-Górecka z Zakładu Kształtowania Przestrzeni, Designu i Rysunku Uniwersytetu Rzeszowskiego wraz z mężem prof. zw. Stanisławem Góreckim – prowadzącym Zakład Rysunku tejże uczelni. Nie przybyła natomiast druga z współautorek wystawy.

Prowadzący wernisaż zaproponował publiczności refleksję nad problematyką sztuki tworzonej przez kobiety w trzech obszarach: sztuki kobiet, sztuki feministycznej i sztuki kobiecej. Nawiązał do różnych poglądów na ten temat, począwszy od opinii o tym, że sztuka kobiet w ogóle nie istnieje, a sztuki wizualne tworzone są przez mężczyzn dla mężczyzn po przekonanie o tym, że sztuka kobiet istnieje jako bezpośrednia ekspresja twórczyń poprzez ich wyrażanie siebie, również w sensie „biologicznym”. Przywołał zdanie krytyczek sztuki, które podkreślają, że przyjęcie za pewnik istnienia sztuki kobiecej wydaje się ciekawe, pociągające i zgodne z podzielanym przez wiele kobiet przekonaniem o banalnym, uproszczonym i nieadekwatnym wyobrażeniu o kobiecości. Jednakże rodzi ono zagrożenie dla samego nurtu, który może ulec spłyceniu. Innym niebezpieczeństwem dla sztuki pań może się okazać zamknięcie ich w artystycznym getcie poprzez niezamierzone samoograniczenie kobiecej wolności. Zacytował także fragment eseju Majki Decker: „Czasami zadajemy sobie pytanie, czy sztuka kobieca może nie być »kobieca«, skoro uprawiają ją kobiety? Czy mogą odciąć się od swojej natury? Myślę, że to nie ma znaczenia. Niech będzie kobieca. Jesteśmy przecież takie same jak mężczyźni, tylko trochę lepsze. Więc nie ma powodu, by negować własną kobiecość. W sztuce bowiem jest tylko jedno kryterium. Sztuka ma być dobra. Żeby się liczyła, musi być sztuką przez duże »s«”.

Profesor Maria Siuta-Górecka w krótkim wystąpieniu podziękowała krośnieńskiej malarce Magdalenie Wyżykowskiej-Figurze, która zainspirowała zorganizowanie wystawy w muzeum. Podzieliła się również swoją refleksją, mówiąc: „Dla mnie Brzozów jest miastem po trosze rodzinnym, bo przyjeżdżałam do Bliznego i równocześnie przyjeżdżałam tutaj, do Brzozowa. Tak więc pozostają piękne wspomnienia. Traktuję sztukę bardzo spontanicznie. Bardzo rzadko nadaję tytuły, nie chciałabym sugerować. Każdy z nas ma inne doświadczenia; dla mnie są to dominacje wyciszenia, cienie. Poszukuję ciągle materii, a jeśli chodzi o rzeźbę, zrealizowałam dużo rzeźb. […] w ekspozycjach wolę prezentować mniejsze rzeźby, które mogę zabrać do samochodu. […] Wykonywałam różne rzeźby w zależności od etapów życia. […] dlaczego one są bez faktury, wypolerowane? Ponieważ przywiozłam od odlewnika bardzo zły materiał, więc musiałam kształtować na nowo, jeszcze raz. Te wszystkie moje dotknięcia były czymś obcym i właściwie ta rzeźba została w całości jakby na nowo jeszcze »podrzeźbiana«, »rozrzeźbiana«. Efekt końcowy był taki, że ona „zaświeciła”. Na początku byłam tym zaskoczona i przerażona, ale później stwierdziłam, że przecież wszystko, co istnieje obecnie, odbija się w tej rzeźbie, czyli ona żyje, zmienia się przez światło – tak, jak lustro pokazuje zmienność w życiu. […] i dlatego zostawiłam je w takiej formie. Jeżeli chodzi o malarstwo, cały czas poszukuję. Inspiruję się starymi budowlami – kościołami czy budynkami świeckimi, które patyna czasu zmieniła i zatrzymała; to jest m.in. moja inspiracja”.

Autor tekstu o twórczości rzeszowskiej profesor – Stanisław Wójtowicz również nawiązuje do ukazywania przez nią metamorfozy życia w swoich pracach: „Podobnie jak w rzeźbie, także w malarstwie celem poszukiwań artystycznych Marii Góreckiej realizowanym przez analizę praw natury jest ruch, zmienność i działanie. Znaczenie natury jako impulsu twórczego zasadza się na jej zróżnicowaniu, niepowtarzalności form i zaskakujących układach. Nieodłącznym ich elementem pozostaje światło, które zarówno w przestrzeni, jak i na płaszczyźnie odgrywa kluczową rolę: wydobywa formę, eksponuje zróżnicowane plany, jest nośnikiem nastroju. Seria prezentowanych na wystawie pejzaży to utrwalone w przestrzeni malarskiej efekty tych poszukiwań: kompozycja, formy, ich ciężary i układy. Inspiracją do nadawanie treści formie są również obrazy i polichromie w historycznych budowlach sakralnych i świeckich. Odniesienie do stanu zachowania tych malowideł, nawarstwień, siatki pęknięć materiału malarskiego lub tynku, często uzupełnione detalem w centralnym punkcie układu to równoległy temat eksponowanych obrazów”.

Ta charakterystyka może w pewnym sensie opisywać także prace Barbary Gancarz-Blonski realizującej swoje pasje w fotografii, rysunku, malarstwie, rzeźbie i instalacji. Jej twórczość również bazuje na świetle i jego niedostatku, co potwierdzają słowa opisu jednej z prac: „Subtelność komunikacji odbywa się na płaszczyźnie intuicji, wyczucia, odczucia, spojrzenia, gestu. Ta cisza, ciemność, samotność są pozorne, bo tak naprawdę nigdy nie jesteśmy sami. Cienie to tylko namiastka tego, co nas otacza, a porozumienie między nimi jest jedną z najprostszych form komunikacji”.

Inspirujące prace obydwu artystek z Podkarpacia potrafią zachwycić nie tylko dojrzałym warsztatem, ale i olśniewającym przekazem prawdy o zmienności życia, a zatem w pewnym sensie o jego przemijaniu i odradzaniu. Niewątpliwie można do nich odnieść myśl amerykańskiej (skądinąd kontrowersyjnej) osobowości telewizyjnej Marthy Stewart „Bez otwartego umysłu nie da się odnieść sukcesu”.

M.A.J.

fot. Monika Sowińska