Urokliwe Podkarpacie
Podążać drogą ikony
Tak modne obecnie hasła promocyjne głoszą, że Śląskie to pozytywna energia, Świętokrzyskie czaruje, zaś Podkarpackie to przestrzeń otwarta. Uczestnicy wernisażu w brzozowskim muzeum mogli potwierdzić w poniedziałkowy wieczór 4 września br., że Podkarpacie jest również urokliwe. Zapewne wiedzą o tym od dawna, niemniej artystyczna odsłona tego hasła pozwoliła gościom i gospodarzom muzeum na kolejne zasmakowanie w zaprezentowanej sztuce, tym razem amatorskiej, i doświadczenie tego, że Polska południowo-wschodnia potrafi oczarować swoimi pejzażami, bogactwem dziedzictwa kulturowego i serdecznością mieszkańców.
Podkreślił to prowadzący wernisaż, mówiąc: Mamy dzisiaj przyjemność zaprezentować Państwu prace autorów różnych pasji, zainteresowań, obszarów destynacji twórczych, podejść do świata, do siebie samych, do osób z otoczenia… Zawsze w takim przypadku nie jest łatwo znaleźć wspólny mianownik. Oczywiście, można skwitować te poszukiwania niewybrednym sformułowaniem „jedność w różnorodności”, jednak nie chodzi tu o pozowanie na jakiś ciekawy, unifikujący bon mot. Zresztą sztuka (obojętnie czy akademicka, czy bez dyplomów uczelnianych; czy profesjonalna, czy też amatorska) pozostaje sobą, o ile spełnia kryteria kreatywności, o ile odróżnia się od swoich odpowiedników ciekawym pomysłem, wizją, przesłaniem; w przeciwnym razie staje się tylko czymś lichym, bezbarwnym – naśladownictwem, kopiowaniem, plagiatem, „ogryza-niem autentyku”, czyli przedmiotem odtwórczym. Widzimy zatem prace z różnych poziomów wrażliwości, na różne tematy, o różnych sytuacjach.
Niektórzy z plastyków, których prace eksponujemy, goszczą w Brzozowie nie po raz pierwszy. Okazją ku prezentacji owoców ich talentów stał się udział w plenerze malarskim w Domu Pomocy Społecznej dla Dzieci Zgromadzenia Sióstr Służebniczek MNP NP w Starej Wsi we wrześniu ub.r. Tym razem za sprawą Pana Kazimierza Barańskiego możemy w progach brzozowskiego muzeum wystawiać prace dwanaściorga plastyków, reprezentujących najpopularniejsze dyscypliny: malarstwo, grafikę, rzeźbiarstwo.
Koordynatorka ekspozycji, prezes oddziału Związku Plastyków Artystów Rzeczpospolitej Polskiej w Rzeszowie Anna Pacuła-Cyzio, świeżo upieczona emerytka po latach zawodowej służby w Komendzie Miejskiej Policji w stolicy naszego województwa, a prywatnie rzeszowianka z urodzenia, w swoim mieście mieszka i tworzy. Wizytówką jej pasji jest angażowanie się w bale i inne akcje charytatywne, np. wspieranie osób chorych w ramach twórczości grupy „Malarze Uśmiechu”. Stara się w tej swojej pasji pozostać wierną ulubionemu cytatowi: Dobro czyni się nie dla sławy, jednak sława podąża za nią. Sława nie ma związku z korzyścią, jednak korzyść przychodzi sama. Korzyść nie ma związku z konfliktami, jednak konflikty rodzą się z niej. Dlatego człowiek szlachetny musi czynić dobro niezwykle ostrożnie. Uwielbia pejzaż, zwłaszcza bieszczadzki, zapewne z tych powodów zdecydowała się na szerokie jego wyeksponowanie w ramach brzozowskiej wystawy. Uważa, że malarstwo stanowi śpiew jej duszy, jej modlitwę, pasję, mantrę i medytację. Szuka w nim przyjemności, namiętności, słodyczy.
Innego typu wizerunki, choć również korespondujące z sacrum, ukazała Inga Marczyńska z Kołaczyc – absolwentka zarządzania biznesem prestiżowej amerykańsko-polskiej uczelni – Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu, a także strategii ekonomicznych i gospodarki turystycznej Politechniki Rzeszowskiej. Szukając radości, szlachetności i otwartości, odnalazła swoje okno na świat, a zarazem inspirację w impresjonizmie i pisaniu ikon, a właśnie te miniatury zdecydowała się pokazać publiczności w brzozowskim muzeum. Do tego rodzaju sztuki podchodzi zgodnie z jej wielowiekowym przesłaniem i sakralnym charakterem, dlatego stwierdza: Ikonę pisze się malowaniem tak, jak ewangelie zapisano słowem. Pisanie ikony nie jest tylko czynnością malarską. Pisanie ikony jest czynnością świętą, mającą na celu pogłębienie życia duchowego, wprowadzenie do modlitwy, kontemplacją życia świętych i Słowa Bożego. Obraz ikony ma przede wszystkim poruszyć serce, a potem umysł. Pamiętajmy o tym oglądając ikony, bo ikona ma wielkie znaczenie w życiu człowieka. Pragnę, aby moje prace niosły nie tylko bogaty ładunek estetycznych przeżyć, ale również duchowe przemyślenia; aby były pięknymi refleksjami i niepowtarzalnymi ozdobami życia codziennego.
Maluję, bo lubię – to motto Anny Cyran-Polnik, utalentowanej amatorki, urodzonej na Dolnym Śląsku, koło Wałbrzycha, która w latach siedemdziesiątych XX w. przeniosła się na wschód i zamieszkała również w krajobrazie kopalń, w Jastrzębiu-Zdroju. Właśnie w tym górnośląskim mieście uczęszczała na zajęcia plastyczne dla dorosłych. Wróciła do swojej pasji po latach i po kolejnych przenosinach, tym razem do Rybnika, gdy podjęła współpracę z Zespołem Twórców Nieprofesjonalnych „Oblicza”. Tworzy przede wszystkim prace olejne, akwarele i pastele, które można było obejrzeć głównie podczas wystaw na Śląsku.