XIII Brzozowskie Sympozjum Historyczne

Ciekawie scharakteryzował społeczność kleryków z brzozowskiego seminarium: „Niemal stuosobowa grupa kleryków, którzy studiowali w leśnym seminarium, była niejednolita pod wieloma względami. Część z nich byli to klerycy, którzy zaznali już życia w seminarium przemyskim. Niektórzy przybyli wprost do Brzozowa i cały okres formacyjny spędzili w tym ośrodku, nierzadko nie znając w ogóle miasta biskupiego. Samo podjęcie trudu przygotowania się do kapłaństwa w tych warunkach należy ocenić jako dowód wielkiej odwagi i poświęcenia. […] Te niecodzienne warunki sprawiały, że liczba kleryków była nieproporcjonalnie mniejsza niż w okresie przedwojennym. Wraz z upływem czasu też malała w zależności od tego, ilu nowych kapłanów opuszczało seminarium, należy bowiem dodać, że mimo interwencji abp. Sapiehy i episkopatu polskiego z terenu Generalnego Gubernatorstwa, Hans Frank nie zgodził się, by przyjmowano nowych seminarzystów, ale tylko tych, którzy przed wojną rozpoczęli formację. Okazuje się, że według sprawozdania bp. Bardy do Stolicy Apostolskiej diecezja przemyska w czasie wojny miała 140 kleryków”.

Lubelski naukowiec zarysował także problemy z zakresu zgłębiania wiedzy przez kandydatów na duchownych. Stwierdził m.in., że: „Działalność naukowo-dydaktyczną seminarium utrudniał brak książek i podręczników. Jako sale wykładowe służyły pomieszczenia w willi oraz jadalnia w leśniczówce. Niekiedy, gdy umożliwiały to warunki pogodowe, nauka była prowadzona w plenerze. Mimo trudnych warunków bytowych starano się zachować taki sam porządek dnia, jak w przedwojennym seminarium przemyskim”.

Przypomniał, że miejscem święceń duchownych była bazylika w Starej Wsi lub kaplica w Anatolówce, a tylko dwukrotnie święcenia odbyły się w Przemyślu i zostały udzielone pojedynczo zaledwie trzem alumnom. Dodał, że problemem stał się tymczasowy przydział placówek duszpasterskich neoprezbiterom głównie ze względów bytowych (utrzymania kolejnej osoby na plebanii). Podsumował stwierdzeniem, że seminarium w Brzozowie zapewniło dopływ kadr duchowieństwa w okresie wojennym i powojennym, posługa niektórych z tych kapłanów dała się zauważyć na tzw. ziemiach odzyskanych, niektórzy z tych uformowanych w okresie okupacyjnym musieli uciekać z diecezji ze względu na swoją działalność konspiracyjną. Dzięki temu jednak diecezja miała kapłanów bardzo dobrze przygotowanych nie tylko do posługi duszpasterskiej, ale i do życia w wielu jego aspektach. Właśnie ta kadra stała się podstawą sukcesu rządów bp. Ignacego Tokarczuka, który w swoich wspomnieniach niejednokrotnie przyznawał, że przemyscy kapłani są w pełni odpowiedzialni, poświęceni powołaniu i najlepiej przygotowani w starciu z totalitaryzmem.

Dramatycznego okresu tuż po drugiej wojnie światowej dotknął w swoim referacie dyrektor Zespołu Szkół im. Jana Pawła II w Zarzeczu dr Krzysztof Majkowski. Omówił on „Przygotowanie i organizację akcji »Wisła« na terenie powiatu brzozowskiego”. Przypomniał, że bezpośrednią przyczyną akcji, początkowo określanej kryptonimem „Wschód”, stała się według oficjalnych przekazów śmierć gen. broni Karola Świerczewskiego w wymianie ognia pod Jabłonkami 28 marca 1947 r. Przyznał, że wydarzenie stało się jedynie pretekstem, gdyż: „Jeszcze przed zabójstwem gen. Świerczewskiego władze polskie były znużone ciągłą, niekończącą się i nieefektywną walką z ukraińskimi sotniami Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA). W styczniu 1946 r. Oddział Operacyjny Sztabu Generalnego Wojska Polskiego opracował dokument pt. »Rozważania o walce z bandytyzmem«. We wstępie autorzy elaboratu wskazali, iż powiązania UPA z ludnością ukraińską są główną przyczyną trwałości oraz dobrej konspiracji jej sotni i kureni. W tej sytuacji jedyną alternatywą zapewniającą pozbycie się UPA z Polski jest pozbawienie jej bazy i oparcia. Z uwagi na brak protokołu końcowego wymiany ludności między Polską a Ukraińską Socjalistyczną Republiką Radziecką (USRR) strona polska podejmowała kolejne próby kontynuowania przesiedleń. Ministrowie bezpieczeństwa publicznego i administracji publicznej wydali 23 listopada 1946 r. zarządzenie o wysiedleniu do 21 grudnia 1946 r. tych Ukraińców, którzy podpisali karty ewakuacyjne i jeszcze nie wyjechali bądź wyjechali do USRR, ale powrócili do Polski. Wobec niepowodzenia tego planu generalny pełnomocnik rządu do spraw repatriacji zarządził 17 lutego 1947 r. wznowienie akcji przesiedleńczej, która powinna być zakończona do 10 marca. Akcja ta nie przyniosła większych rezultatów.

Właściwie genezy akcji »Wisła« można doszukiwać się już w drugiej połowie 1946 r., bo już wtedy formułowane były postulaty podjęcia kolejnych akcji wojskowych zmierzających do ostatecznego rozbicia struktur Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i UPA w województwie rzeszowskim i lubelskim połączone z przesiedleniem na zachód tych części ludności ukraińskiej, która nie zgodziła się na wyjazd do USRR. Również sprawozdania władz lokalnych często wskazywały na poparcie pozostałej ludności ukraińskiej dla UPA. Jako podstawę prawną przesiedlenia Ukraińców i Łemków w granicach Polski zamierzano wykorzystać ustawę z 9 lipca 1936 r. w sprawie zmiany rozporządzenia prezydenta RP z 12 grudnia 1927 r. o granicach państwa. Z przepisów tej ustawy zamierzano skorzystać już po zakończeniu akcji przesiedleńczej do Związku Radzieckiego.

W związku z tym już 14 sierpnia 1946 r. dowódca 8 Oddziału Wojsk Ochrony Pogranicza w Przemyślu, dowódcy 8 i 9 Dywizji Piechoty w Sanoku i Przemyślu oraz szef Urzędu Powiatowego Bezpieczeństwa Publicznego w Brzozowie (i w innych powiatach) otrzymali polecenie sporządzenia imiennych list osób zamieszkujących w pasie 30 kilometrów od granicy państwowej, których pobyt tam jest niepożądany ze względu na bezpieczeństwo granic państwa. Wykazy zostały sporządzone w październiku 1946 r., a następnie wykorzystano je w czasie trwania akcji »Wisła«. Zima z 1946 na 1947 r. zaprzepaściła jedną z lepszych szans zlikwidowania UPA, co było zaskoczeniem dla samych Ukraińców. Wydaje się oczywiste, że zimą istniała szansa przeprowadzenia skutecznej antyupowskiej akcji wojskowej bez uciekania się do etnicznego »czyszczenia« południowo-wschodniej Polski. Można było całkowicie zniszczyć działające tam oddziały UPA, a przynajmniej wyrzucić je z kraju. Bez wysiedlenia byłoby to z pewnością trudniejsze, ale całkiem realne, gdyż UPA działała na stosunkowo niewielkim terenie. Do takiej operacji nie doszło, gdyż polskie władze komunistyczne uważały, że głównym dla nich zagrożeniem dla nich jest Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL) Stanisława Mikołajczyka i polskie podziemie niepodległościowe; UPA stanowiła problem wyłącznie lokalny”.

Autor wystąpienia poruszył kwestię rozmów pomiędzy sztabowcami a cywilnymi kręgami władzy centralnej, a także wojewódzkiej w sprawie przesiedleń ludności ukraińskiej i jego wariantów. Przyznał, że zajęcie się tym problemem wiosną 1947 r. w sposób zorganizowany zostało spowodowane osiągnięciem pewnej stabilizacji, sfałszowanymi i dzięki temu „wygranymi” przez komunistów wyborami parlamentarnymi, marginalizacją roli PSL i pacyfikacją polskiego podziemia niepodległościowego. Wytwarzało to dogodny moment do sięgnięcia po kolejny sukces władzy ludowej tym bardziej, jeśli mogło się to stać przy aprobacie większości polskiej ludności zamieszkałej w południowo-wschodnich rejonach Ojczyzny w nowych granicach.

Głoszący referat historyk zaakcentował, że akcja podjęta oficjalnie już 29 marca 1947 r. miała doprowadzić do szybkiej translokacji ludności ukraińskiej (także z rodzin mieszanych) na teren Prus Północnych i innych ziem „odzyskanych”, nie tworząc przy tym zwartych grup i osadzając Ukraińców nie bliżej niż 100 kilometrów od granicy. Termin rozpoczęcia deportacji początkowo wyznaczono na 23 kwietnia 1947 r. ze względów organizacyjno-wojskowych, a później przesunięto go na 28 kwietnia. Autor zaznaczył, że 14 kwietnia w związku z planowaną operacją były gotowe wytyczne dla władz administracji lokalnej: cywilnych, wojskowych, osiedleńczych i repatriacyjnych. Opisywały one dość szczegółowo zakładany sposób przeprowadzenia akcji z uwzględnieniem wymogów humanitarnych. Ponadto przytoczył treść rozkazu ministra obrony narodowej z 18 kwietnia; na mocy tego aktu przy Grupie Operacyjnej „Wisła” przeznaczonej do realizacji zadania utworzone zostały grupy prokuratorskie i sąd wojskowy uprawniony
do wydawania wyroków w trybie doraźnym wobec osób cywilnych i wojskowych. Całość odpowiedzialności terytorialnej grupy operacyjnej została podzielona na obszary: gorlicki, lubelski, rzeszowski i sanocki (w skład którego wchodził powiat brzozowski). Oficjalnie w dokumentach zawierany był nakaz humanitarnego traktowania przesiedlanych obywateli państwa polskiego, np. prawo do zabrania całego swojego majątku łącznie z inwentarzem żywym, zabezpieczenie ludzi przed grabieżą i niszczeniem dobytku, surowe karanie jakiegokolwiek przypadku rabunku, gwałtu itp. Autor wystąpienia przybliżył ponadto fragmenty tajnych dokumentów (m.in. wojskowych) w sprawie repatriacji. Rząd 24 kwietnia 1947 r. podjął uchwałę rozdzielającą pomiędzy szefów resortów zakresy odpowiedzialności w związku z likwidacją podziemia ukraińskiego, przesiedleniem ludności ukraińskiej.

Zarysował także przebieg wysiedleń rozpoczętych wczesnym rankiem 28 kwietnia 1947 r. o godz. 4.00, a obejmujących ludność ukraińską bez względu na jej stosunek do rządu. Przed wysiedleniem nie chroniła nawet przynależność do Polskiej Partii Robotniczej czy Polskiej Partii Socjalistycznej, bycie funkcjonariuszem służb mundurowych czy udział w walkach z hitlerowcami. Osoby z takich przypadków mogły liczyć na wydłużenie czasu przeznaczonego na przygotowanie się do drogi i na lepsze warunki lokalowe po przesiedleniu.

Mniej dramatyczne zagadnienie przybliżył członek Komisji Historycznej Zarządu Głównego Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP w Warszawie dr hab. Władysław Tabasz prof. Staropolskiej Szkoły Wyższej w Kielcach. Jako regionalista skoncentrował się na wykorzystaniu szczególnego rodzaju opracowań w rejestrowaniu przeszłości, omawiając „Kronikę kościelną jako źródło do badań nad dziejami regionu”. Pragnął ukazać ujęcie i podejście socjologiczne, a zatem pochylił się nad problemem postrzegania współczesności i przeszłości przez kronikarza i podzielenia się jego narracją z czytelnikami. Nadmienił, że: „Kronika to nie tyle, co wspomnienia. Wspomnienie jest bardzo subiektywne, kronika powinna być obiektywna, ale nie da się oddzielić własnych emocji i własnych odczuć do sytuacji, do ludzi, do zjawisk i w ostateczności […] kronika, mimo że jest dokumentem oficjalnym tak w Kościele, jak i w cywilnym życiu, jest odzwierciedleniem emocji piszącego. […] Chciałbym zaprezentować […] zjawisko, jakim jest kronika kościoła i parafii w Grabownicy Starzeńskiej. […] Ksiądz, przychodząc w 1918 r. do Grabownicy […], postanowił, że założy kronikę […]. Kronika jest źródłem najistotniejszym dla poznania różnych aspektów życia dokumentowanej społeczności jako podstawa do kolejnych opracowań; […] istota: żeby pisać. Władza kościelna co jakiś czas przypominała, wręcz zobowiązywała proboszczów do pisania. […] Niektórzy źle się czuli w pisaniu i odstępowali od tego obowiązku. […] Czym innym jest twórczość, a czym innym odtwórczość; 80% kroniki jest odtwarzane z pamięci własnej i rozmówców, a dopiero później jest odnotowywane to, co się wtedy działo”. 

Profesor podał dwa fragmenty kroniki grabownickiej i poddał je krytycznej analizie faktograficznej. Jednakże dodał, że kronika odbija ówczesny stan wiedzy, świadomości i jest bardzo dobrym świadectwem pojmowania różnych zjawisk przez społeczność lokalną. Odwołując się do kroniki, zwrócił uwagę m.in. na zmianę nazwisk rycerstwa w ziemi sanockiej, stan pobożności duchowieństwa i niektóre sarkastyczne komentarze kronikarza, rekwizycje wojenne, stosunek wiernych do spraw kościelnych i religii, problematykę żydowską na prowincji, ruch spółdzielczy pod koniec XIX w., lokalny pitaval, a także ruchy lewicowe na przełomie XIX i XX w., postrzegane nieprzychylnie przez środowisko klerykalne. Zaproponował, by umieć czytać kroniki ostrożnie, analitycznie, a także „między wierszami”.

Ostatni referat sympozjum dotyczył „Przykładów i znaczenia symboli maryjnych w sztuce Kościoła katolickiego”. Autor tego wystąpienia skrótowo zaprezentował wybrane problemy terminologiczne, koncentrując się na analizie i komentarzu do materiału ilustracyjnego. Wystąpiły w nim wizerunki nawiązujące do „tytulatury” z litanii loretańskiej i z godzinek o Niepokalanym Poczęciu, do godności Maryi jako Bogarodzicy, Oblubienicy Chrystusa, Matki wpisanej w dzieło zbawcze Syna itd. Autor nie pominął rzadko występujących w świadomości wiernych atrybutów maryjnych, jak rozpuszczone włosy Madonny, Jej wydłużona szyja, odsłonięte ucho, łzy spływające po policzkach, dłonie złożone do modlitwy czy dzierżone przez Nią złamane strzały czy bicze (lub pałka), rozwiązywane węzły. Słuchacze mogli przypomnieć sobie także częściej kojarzone z osobą Matki Jezusa, jak: korona, berło, jabłko, płaszcz, szkaplerz, słońce, gwiazdy, księżyc, obłoki, niebo, serce, miecz w sercu, siedem mieczy, lampa, ogród zamknięty, świątynia, wieża, twierdza, dom złoty, różnego rodzaju drzewa, krzewy lub kwiaty (winna latorośl, jabłko, kłosy zboża, róża, goździk, lilia, koniczyna, truskawka, mak, ogórek, pierwiosnek, konwalia, mirt, dziurawiec), przedstawiciele świata fauny (szczygieł, jednorożec).

Przesądni twierdzą, że trzynastka kojarzy się z nieszczęściem. Trzynasta edycja brzozowskiego spotkania miłośników historii potwierdziła, że grono zainteresowanych przeszłością naszego regionu – być może – nie jest zbyt liczne, ale wierne i muzealnicy w nadstobnickim grodzie mogą liczyć na swoich przyjaciół.

M.A.J.

fot. MK