Tworzyli wspólnotę religijną i państwową
Brzozowskie Spotkanie Muzealne w środowe popołudnie 25 kwietnia zostało poświęcone początkom państwowości polskiej – proble- matyce tak odległej od współczes- ności, jak i budzącej sporo pytań, a przez to i kontrowersji. Dzieje się tak za sprawą różnorodnych interpretacji stosunkowo nielicznych źródeł i niekiedy dość nieszablonowych wniosków. Ktoś, kto uważałby, że – poruszane zwłaszcza w ub.r. rocznicowe kwestie dotyczące wprowadzenia chrześcijaństwa na terenie obecnych ziem polskich i zakładania fundamentów
państwa – wyjaśniły wiele, należałby do bardzo odważnych konsumentów historii. Właściwie o okresie sprzed ponad tysiąca lat na obecnych ziemiach ojczystych pewników jest niewiele. Nawet najbardziej podstawowe, podręcznikowe – wydawałoby się – informacje obarczone są wątpliwościami, np. dziennej daty Mieszkowego chrztu dopatrujemy się w Wielkiej Sobocie 966 r., ale nie mamy stuprocentowej pewności, że sakramentalna celebra odbyła się rzeczywiście 14 kwietnia, ba… nawet utrwalona powszechnie data roczna chrztu bywa podważana i może być lokowana w przedziale pomiędzy 960 a 967 r. Nawet konkretnego miejsca tegoż przełomowego aktu naszych dziejów nie znamy, a w rachubę wchodzi lista kilku miast od Ratyzbony i Pragi po któryś z polańskich grodów w dzisiejszej Wielkopolsce.
Tym bardziej ciekawe wydawało się spojrzenie na początki dziejów ojczystych zaprezentowane przez gości spotkania w ratuszu – dwóch historyków-regionalistów związanych z Duklą. Rolę wprowadzenia pełnił referat o pierwszych Piastach i początkach chrześcijaństwa w ich państwie. Autor – Stanisław Kalita, zawodowy i „praktykujący” historyk, nauczyciel tego przedmiotu, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, popularyzator przeszłości Dukli i okolic na łamach prasy, kartach książek, portalach internetowych i antenie radiowej, członek zarządu i rzecznik prasowy Towarzystwa Świętego Jana z Dukli – podjął się trudnego zadania, bowiem nie jest łatwo syntetycznie opisać tak skomplikowane, wielowątkowe i w sporej mierze hipotetyczne okoliczności tworzenia podstaw organizacji państwowej, kościelnej, militarnej itd. Wyjaśniając motywy wspólnego zgłębiania dziejów sprzed tysiąca lat przez siebie i drugiego z autorów, stwierdził: „Początki państwa polskiego, kształtowanie się świadomości narodowej, przyjęcie chrztu to tematy szerokie, a zarazem niezwykle ciekawe. Dlatego będziemy się starali zarysować niektóre kwestie, zdążymy tylko dotknąć pewnych tematów, postaramy się państwa w miarę naszych możliwości zainteresować korzeniami państwa polskiego – takie jest nasze przesłanie”.
Dukielski historyk przyznał także, odnosząc się do fundamentalnego wydarzenia dziejów ojczystych: „Wielokrotnie zastanawialiśmy się, dlaczego Mieszko I zdecydował się na przyjęcie chrztu, czy miał inne rozwiązanie. Moje i nasze przemyślenia wspólne: wydaje nam się, że wynikało to z głębokiej analizy sytuacji, w jakiej znalazło się polskie państwo czy też plemiona polskie, m.in. Polanie. Zdawał sobie sprawę z niemożliwości utrzymania państwa, które nie wchodziło do wspólnoty chrześcijańskiej w tym okresie. Obawiał się izolacji w dalszej czy bliższej przyszłości. Był politykiem na owe czasy niezwykle inteligentnym i zarazem sprytnym, dobrze poinformowanym o sytuacji politycznej w Europie. Zdawał sobie sprawę, że Polska może stać się obiektem ataku motywowanego nawracaniem na wiarę chrześcijańską”.
Autor wystąpienia posłużył się także cytatem z ubiegłorocznej audycji radiowej, w której prof. Jacek Banaszkiewicz stwierdził: „Bez tego aktu na pewno Polski by nie było. Absolutnie nie dałoby się jej utrzymać. Sądzę, że nie przyjąć chrztu to zostawić lukę polityczną, w którą wszystko może wejść. Znaczenie przyjęcia chrześcijaństwa dla kształtującej się Polski jest niepodważalne. Jednak o tym szczególnym momencie w naszych dziejach tak naprawdę – przywołując fakty – możemy powiedzieć niewiele. Trudno o źródła, które by pokazały, jak ów początek polskiego chrześcijaństwa naprawdę wyglądał”.
Kontynuując swój wywód, Stanisław Kalita stwierdził: „Mieszko I przyjął chrzest i zjednoczył plemiona słowiańskie między Bugiem a Odrą. Stworzył podstawy państwowości polskiej. Geniusz polityczny Mieszka I i jego decyzja przyjęcia chrześcijaństwa stawiała Polskę w elicie ówczesnych narodów Europy i o tym – myślę – Mieszko I był przekonany, podejmując taką decyzję. Umacniała także jego siłę polityczną, wprowadzała kraj na drogę dynamicznego rozwoju cywilizacyjnego. Można przyjąć, że pisana historia Polski zaczyna się właśnie w 966 r. od spotkania Mieszka I z czeską księżniczką Dobrawą i ślubu piastowskiego księcia rok później. Mieszko I i jego elity zastanawiały się, skąd najkorzystniej byłoby przyjąć chrzest. Obawiały się oczywiście bardzo mocno strony niemieckiej, stąd decyzja przyjęcia chrztu właśnie od Czech”. Autor dodał do wątku o Mieszku I krótką charakterystykę jego przemyślidzkiej żony, a także wspomniał o trzech jego poprzednikach na stolcu książąt polańskich.
Określając chrzest jako skok cywilizacyjny, nieco uwagi poświęcił „technicznym” aspektom chrystianizacji: „Był na początku problem z misjonarzami – z ludźmi, którzy by chrześcijaństwo wprowadzili. Głównie byli oni pochodzenia zagranicznego. Docierali do Polski, udawali się do głównych grodów, gdzie przy wsparciu monarchy i jego urzędników zwoływali ludność, której przekazywali podstawowe prawdy wiary i moralności chrześcijańskiej. Trwało to z reguły kilka dni, po czym chrzcili lud (często masowo) i dalej uczyli neofitów podstawowych modlitw, gestów oraz zasad życia według nowej wiary. Bardzo ważną rolę w kształtowaniu się chrześcijaństwa odgrywały zakony. […] W średniowieczu powstanie państwa było uwarunkowane przyjęciem chrztu przez władcę określonego terytorium i społeczności, z reguły narodowej. Za nim szli poddani, tworząc wspólnotę religijną i państwową. Proces ten jednak był rozłożony w czasie i trwał wiele lat, a nawet wieków. Chrześcijaństwo początkowo przyjął Mieszko, jego dwór, najbliżsi, elity państwa. […] Przyjęcie chrześcijaństwa napotykało różnego rodzaju problemy i nie było takie łatwe. Ośrodki sakralne rozwinęły się szybko przy grodach głównych, natomiast z biegiem czasu stało się chrześcijaństwo wiarą prostego ludu.
Ta wiara w ludzie rozwijała się niezwykle mocno, ale z problemami. […] Ludności nie podobało się przymusowe wprowadzenie nowej religii. Napotkało opór części ludności przywiązanej do dawnej wiary, do dawnych zasad. Dopóki władza Piastów była silna, bunty niezadowolonych z nowego porządku udawało się tłumić. Jednak już za czasów Mieszka II – wnuka Mieszka I bunt poddanych przyczynił się do wygnania króla z kraju. Kolejne powstanie przeciw władzy i Kościołowi wybuchło w 1038 r. w Wielkopolsce. Podczas wystąpień mordowano możnych, duchownych oraz grabiono ich majątki. Po tych wydarzeniach kościoły na wiele lat opustoszały, a część ludności powróciła do pogańskich praktyk. Odbudowa organizacji kościelnej zajęła Piastom kilkadziesiąt lat. Historycy są tu nieco podzieleni. Mówią o powstaniu ludowym, o reakcji pogańskiej, jak również mówią o tym, że te wystąpienia, protesty były związane z obciążeniem ludności i pogorszeniem się warunków życia. Wiązało się to z nowymi opłatami na państwo, na drużynę i na to niektórzy historycy wskazują, a jeszcze inni mówią o tym, że wiązało się to z przejęciem władzy. I tak pisze o tych wydarzenia Gall Anonim w swojej kronice. […]
Mimo że chrześcijaństwo stało się za sprawą Mieszka I wyznaniem państwowym, to jednak początkowo było religią elit. Władcy budowali kościoły […], ale nawet w Krakowie (a był to przecież bardzo ważny gród, gdzie kościołów było najwięcej) chrystianizacja szła na tyle opornie, że w bulli papieskiej z 1254 r. mówi się, że krakowianie trwają w dzikości i niemal dawnej ślepocie. Zmieniło się to dopiero na przełomie XIII i XIV w. po wzniesieniu większej ilości kościołów parafialnych. […] W kościołach zaczęto po polsku propagować nauki Kościoła; o praktykach pogańskich jeszcze w XV w. pisał Jan Długosz w swoim monumentalnym dziele. Jako człowieka, który uratował chrześcijaństwo w Polsce, wskazuje się często Kazimierza Odnowiciela”.
Autor pierwszego referatu skomentował także sposób przeprowadzenia celebry chrztu w średniowieczu, obraz Polski za Mieszka I oraz jej potencjał ludnościowy, społeczny, ekonomiczny i militarno-obronny w X w., co przekładało się na siłę chrześcijaństwa, proces powstawania sieci parafialnej w kolejnych stuleciach za staraniem dynastów piastowskich, elit świeckich i kościelnych.
Drugi z autorów – Jerzy Możdżan, amator i pasjonat historii – dał upust swojemu zafascynowaniu „rodowodem Prasłowian i Słowian, niezniszczalną siłą ich trwania, gotowych ponosić ofiary w imię celów nadrzędnych”. W oparciu o teorie zdezaktualizowane, obecnie poddawane krytyce i pełniące rolę „obowiązujących” w obiegu naukowym przedstawił różne aspekty dziejów Europy środkowej, m.in. konflikt słowiańsko-awarski i najstarszy znany zachodniosłowiański organizm państwowy pod przywództwem frankijskiego kupca Samona. Plastycznie opisał kolejne ważne państwo słowiańskie: „państwo wielkomorawskie – olbrzymie, porównywalne z państwem Karolingów – część dzisiejszych: Austrii, Rumunii, Ukrainy i Małopolski, całe: Węgry, Czechy, Słowacja, Śląsk i Łużyce. Na te ziemie zaczyna wchodzić chrześcijaństwo z dwóch stron – z zachodu (szerzone przez misjonarzy niemieckich) i z południa […]. Książę wielkomorawski Rościsław dochodzi do wniosku, że aby państwo utrzymać w całości, trzeba stworzyć jakąś wspólną religię […]. Zdaje sobie sprawę z tego, co daje religia chrześcijańska, […] ale nie chce wprowadzić chrześcijaństwa przez misjonarzy niemieckich, […] aby nie podporządkować państwa wielkomorawskiego królestwu niemieckiemu. […] Zwraca się do władcy bizantyjskiego – cesarza Michała III. Pisze do niego: »Jesteśmy już ochrzczeni, ale nie ma nam kto przełożyć Pisma«. Cesarz bizantyjski wysyła dwóch wielkich ludzi […] Cyryla i Metodego – postacie niezmiernie istotne. Oprócz religii, wnoszą tam też język słowiański do nabożeństw. […] (musieliśmy czekać tysiąc lat na to, żeby nabożeństwa były po polsku, a oni to robili w języku słowiańskim już w połowie IX w.). Wnoszą pismo słowiańskie […] i zaczynają wprowadzać nabożeństwo w języku słowiańskim”.
Autor krótko przedstawił problemy, jakich doświadczyli obaj apostołowie Słowian głównie z powodu dywersyjnych działań duchowieństwa wschodniofrankijskiego (niemieckiego), ich pobyt w Rzymie, pozyskanie dla swoich planów misyjnych przychylności Stolicy Apostolskiej, powołanie morawsko-panońskiej prowincji kościelnej. Nie zatrzymał się zbyt długo nad kwestią późniejszego rozkwitu środkowoeuropejskiego, naddunajskiego księstwa, wysnuł jednak wniosek, że upadające państwo wielkomorawskie dało początek trzem oddzielnym organizmom państwowym: Polsce, Czechom i Węgrom.
Skoncentrował się w swojej pełnej temperamentu opowieści na „rodowodzie” polskiego żywiołu nad Wartą, omawiając początki państwowości monarchii piastowskiej w dość nieszablonowym świetle i naświetlając nieczęsto akcentowane wątki, np. rozbicie sojuszu pomiędzy Księstwem Czeskim a Związkiem Wieleckim poprzez małżeństwo księżniczki czeskiej z Mieszkiem I, ciekawą historię księżniczki polańskiej Świętosławy, a także rywalizację pomiędzy domeną Przemyślidów a domeną Sławnikowiców. Na tym tle sporo uwagi poświęcił postaci bp. Wojciecha Sławnikowica i jego domniemanym związkom z Podkarpaciem, m.in. z okolicami Dukli i z kościołem jego wezwania w Krośnie. Wspomniał o koncepcji tworzenia nowego imperium europejskiego cesarza Ottona III i o zjeździe gnieźnieńskim. Puentę wystąpienia stanowił wniosek o tym, że Polacy stosunkowo szybko uzyskali zarówno koronę królewską, jak i metropolię kościelną, podczas gdy Czesi musieli na to czekać dłużej (na koronę do 1085 r., a na metropolię do 1344 r.). Pochwalił przy tym naszych praprzodków za genialną politykę, skutkującą szybką emancypacją zarówno w niezależności państwowej, jak i kościelnej.
Niektóre uwagi dukielskiego pasjonata historii były na tyle dyskusyjne, że odniósł się do nich dr Hubert Ossadnik – historyk, archiwista, kustosz dyplomowany Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku, ceniony przewodnik beskidzki i instruktor przewodnictwa PTTK. Potwierdził, że część z omówionych hipotez wielokrotnie została poddana konstruktywnej krytyce. Podsumował swoje polemiczne wystąpienie uwagą o tym, że obecnie nie jest możliwe dokładne opisanie większości wydarzeń sprzed tysiąclecia z prozaicznego powodu niezwykłej skromności, a nawet sprzeczności źródeł, co wcześniej potwierdzili także autorzy obydwu wystąpień. Oczywiście taka sytuacja daje wiele pola do historycznych dociekań, które niejednokrotnie bazują wyłącznie na hipotezach badawczych.
Nie dziwiło zatem to, że niektórzy z uczestników spotkania wzięli udział w dyskusji. Zostało to nagrodzone przekazaniem dla najaktywniejszych słuchaczy kilku egzemplarzy gawędziarskiej publikacji Jerzego Możdżana pt. „Prasłowianie, Słowianie, Polacy – rozważania”. Została ona scharakteryzowana jako „książka dla wszystkich tych, którzy chcą pogłębić swoją wiedzę na temat początków Państwa Polskiego oraz w nieszablonowy sposób spojrzeć na naszą historię. […] Zmierzeniem niniejszej pracy jest więc próba przedstawienia czasu zaistnienia, wielkości i znaczenia państwa i narodu polskiego, oraz rozbudzenie większego zaciekawienia bogatymi dziejami Europy Środkowej przed X w.”
M.A.J.
fot. M.A.J.