Wernisaż wystawy fotografii Przemysława Niepokoja-Hepnara

Krótka charakterystyka dobrej fotografii według młodego mistrza to zdjęcie, które posiada drugie dno, bezgłośnie potrafi wiele dookreślić, wypowiedzieć coś, co nie jest oczywiste. Dlatego też nieodzowne staje się w takim rozumieniu odpowiednie, psychologiczne podejście do osoby jako obiektu zainteresowania. Decydującym atutem jest szczerość autora, ukazanie przez niego entuzjazmu i odsłonięcie swojego zamiłowania w rozmowie z fotografowaną postacią, a także otwarte przyznanie, że zdjęcie może zostać opublikowane w tzw. szerokim świecie. Autor zdaje sobie sprawę z tego, że dobry rzemieślnik czy artysta bez umiejętności cierpliwego wysłuchania uwiecznianych osób i ich codziennych problemów nie osiągnie zamierzonego celu. Taki efekt pracy może być przyrównany do wiary bez uczynków miłosierdzia czy innego martwego zjawiska – istniejącego wprawdzie, widzialnego, fizycznie namacalnego, ale bez wewnętrznego życia, bez głębi emocjonalnej, bez przekazu czegoś wyjątkowego. Przemysław Niepokój-Hepnar sam przyznaje, choć może w dzisiejszych realiach to niemodne i archaiczne, że realizuje swoistą misję. Zapewne właśnie dlatego (mimo, a zarazem i dzięki swojej młodości) potrafi sportretować osobę nie tylko w fizycznej dosłowności, ale przede wszystkim na modłę duchową.

Wprawdzie jego prace pochodzą z różnych części Starego Kontynentu (wspomnianej wyżej Białorusi i Odessy, a także z Kijowa, Wołynia, Słowacji, słonecznej Toscanii), a nawet z Meksyku i wysp na Oceanie Indyjskim, ale podstawowej przestrzeni swoich zainteresowań upatruje w swoje małej ojczyźnie. Tym aspektem nawiązuje do tradycji rodzinnych. Dziadek bohatera
wernisażu – Władysław Niepokój (1924–1982) to postać legendarna dla Krosna; i to nie tylko jako uznany fotograf, ale przede wszystkich jako wybitny działacz turystyczny – współzałożyciel i wieloletni prezes Oddziału PTTK w królewskim grodzie nad Wisłokiem i Lubatówką, współtwórca tamtejszego Muzeum Regionalnego PTTK, inicjator wielu imprez turystycznych i opublikowania przewodnika po mieście i okolicy, krajoznawca,
regionalista, pasjonat, wielki miłośnik swoich stron rodzinnych, współzałożyciel Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Krośnieńskiej. Często uczestnicząca w rajdach, zlotach i innych imprezach młodzież następnego dnia z zainteresowaniem zmierzała do PTTK-owskiej gabloty na krośnieńskim rynku, by zobaczyć umieszczone tam rano odbitki zdjęć pana Władysława z wędrówek poprzedniego dnia. To było coś, czego dzisiaj już się nie doświadczy; coś pięknego, integrującego, wyzwalającego dobrą stronę ludzkiej natury. Po jego śmierci zakład fotograficzny przejęła żona – Aleksandra, a po niej – córka Magdalena Niepokój-Hepnar wraz z mężem Krzysztofem Hepnarem. Młody twórca nie tylko pasję fotograficzną przejął więc niejako w zgodzie z prawidłami genetyki, ale i ukochanie tego, co najbliższe, tego, co w otoczeniu, we własnym środowisku.

Zwłaszcza w tym kontekście zwraca uwagę świadomy dobór tematyki przez autora. Obecnie to już nie reportaż z finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, od czego 11 lat temu zaczynał na poważnie swoją przygodę z aparatem, nie fotografie z ukochanych zawodów żużlowych, ale m.in. wysmakowane portrety ludzi – bohaterów, którzy nie przywdziewają masek, często ludzi z ciekawych kręgów kulturowych: czy to słowaccy Romowie z Lenartowa koło Bardiowa, czy też jeden z nich deklarujący się jako gej, czy modlący się w Leżajsku chasydzi, czy podejmujący walkę z własnym nałogiem alkoholicy, czy wreszcie wypalacz węgla drzewnego w bieszczadzkim zaciszu. Często są to obrazy osób spoza ugrzecznionego, uładzonego i sterylnego kanonu, wizerunki postaci niechętnie dostrzeganych: ubogich, okaleczonych bolesnymi doświadczeniami życiowymi, dyskryminowanych, może nawet wprost obcych, nieakceptowanych, a dla ksenofobów – ni mniej ni więcej tylko różnego rodzaju odmieńców. W tym też tkwi szlachetny aspekt twórczości krośnieńskiego fotografika, który ukazuje piękno portretowanych modeli ze środowisk traktowanych jako marginalne, odrzucone, obce. Artyzm (również fotograficzny) ma bowiem do spełnienia także posłannictwo zwrócenia uwagi reagującej machinalnie, automatycznie większości na coś pomijanego, odrzucanego, lekceważonego.

Sam autor podczas wernisażu przyznał, że: Fotografia to szczególna dziedzina sztuki, która zmienia. Zmienia człowieka. Ja dzięki fotografii stałem się lepszym człowiekiem. Nauczyłem się odczytywać ludzkie emocje. Staram się słuchać, nie być obojętnym. To jest bardzo istotne w życiu. Myślę, że największy wpływ na tę moją stronę życia miała właśnie fotografia. Stwierdził, że nie było mu dane poznać dziadka – Władysława Niepokoja, natomiast dodał, że: Wiele osób go bardzo ceni i z refleksją wspomina. W planach mam materiał związany z dziadkiem. Chciałbym zmierzyć się z jego legendą, ponieważ mam na strychu kilkaset jego negatywów wykonanych w ciągu lat od pięćdziesiątych do osiemdziesiątych. Planuję wykonać zdjęcia; zastanawiam się nad tym, czy wykonać zdjęcia współczesne, czy tylko dziadka, ale myślę, że warto to połączyć i pokazać, jak bardzo zmienia się przestrzeń wokół nas.

Miłośnikom sztuki portretowania rzeczywistości za pomocą obiektywu poradził: żeby każdy z was nie rozstawał się z aparatem fotograficznym, tylko uwieczniał najważniejsze momenty w swoim życiu. Jest to bardzo istotne, bo życie bardzo szybko pędzi, a ktoś kiedyś powiedział, że coś, co nie zostało sfotografowane, to nigdy się nie odbyło. Warto uwieczniać te chwile, które są nam bliskie, i po latach wspominać czy też chce się, żeby jakaś cząstka pozostała.

O tym, że autor wystawy w brzozowskim muzeum wyśmienicie odczytuje znaki współczesności zaświadczają niewątpliwie nagrody. I – jeśli sobie uświadomimy, że chronologicznie pierwszą z nich został uhonorowany nie tak dawno, bo w 2015 r. – musimy przyznać, że w tak niedługim okresie osiągnął już imponujący dorobek. Składają się nań m.in.: ubiegłoroczna nagroda Prezydenta Miasta Krosna za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury, Nagroda Zarządu Województwa Podkarpackiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie twórczości artystycznej, upowszechniania i ochrony kultury sprzed zaledwie kilku tygodni, również tegoroczny Złoty Medal Federacji Fotografików Słowackich w Bardiowie, a także laury i wyróżnienia kilkudziesięciu ogólnopolskich i międzynarodowych konkursów fotograficznych, w tym International Photography Awards, Monochrome Awards, ND Awards, International photographer of the year, „National Geographic Polska”, Krajowego Salonu Fotografii Artystycznej w Żarach i Otwartych Mistrzostw Fotograficznych w Olsztynie.

Zwiedzający brzozowską wystawę mieli po wernisażu możliwość porozmawiania z utytułowanym artystą, który stawia sobie wysokie wymagania i pracuje intensywnie, drobiazgowo planując swój dzień, a jednocześnie w skromności określa siebie mianem ulicznego fotografa. Cieszy szczególnie to, że – tak młody, a zarazem już uformowany – twórca okazuje empatię, podejmując problematykę historii niezwyczajnie zwyczajnych ludzi, a poza tym nie interesuje go w pracy i twórczości np. reklama czy świat mody, adresowany przecież nie do czego innego, jak do ludzkiej próżności. Uczestnicy spotkania w muzeum byli przekonani, że miło jest smakować sztukę młodego mistrza, kochającego ludzi, miłującego swoją ojcowiznę i ojczyznę, a także wierzącego, że jeszcze przed nim jest fotografia jego życia – ta, która będzie miała wpływ na egzystencję portretowanych bohaterów, a może nawet ją pozytywnie zmieni.

 

 M.A.J.

 

fot. Marzena Kędra